Prawdziwe malarstwo.
Wernisaż: 1.grudnia 2009 roku w Galerii Pod Dachem Miejskiego Centrum Kultury w Tychach.
Projekt kuratorski Beaty Wąsowskiej.
O tyskim malarstwie. Znak czasu.
Beata Wąsowska
Jeżeli jesteś osobiście ważny, to choćbyś zamieszkiwała w najbardziej konserwatywnym punkcie globu, świadectwo twoje o życiu będzie ważne; ale żaden historyczny magiel nie wyciśnie słów ważnych z ludzi niedojrzałych. Witold Gombrowicz, Dzienniki
Tychy są miastem szczególnym, są fenomenem w kontekście przestrzennym, politycznym, społecznym, kulturowym i technicznym. Powstawały szybko, z rozmachem, jako modernistyczna wizja, nieco zweryfikowana realiami socjalistycznego ustroju. Lawinowo przybywało mieszkań i mieszkańców, a wśród nich artystów. Codzienność miasta zabarwiały mniejszej bądź większej rangi wydarzenia kulturalne, odnotowane przez lokalne media. Ten nie zawsze uświadamiany obieg kultury próbował asymilować młodych i nowych tyszan, którzy przybyli na Górny Śląsk z różnych regionów kraju i musieli zaadaptować się w nowym miejscu.
Sztuka jest tą dziedziną ludzkiej aktywności, która ułatwia asymilację. Szczęśliwie Tychy były przychylne twórczości artystycznej. Tu każdy mógł aktywnie uczestniczyć w kulturze. Były miejsca, środki i ludzie. Animatorzy kultury nie poprzestawali na rutynowych działaniach, często inicjowali i realizowali autorskie ambitne projekty takie jak np. Festiwal Śląska Jesień Gitarowa czy towarzyszący mu konkurs Muzyka w Malarstwie. Mieliśmy Plener Tyski i środowiskowe przeglądy malarstwa. Przybywało galerii sztuki. W Tychach panowała moda na galerie i kolekcje sztuki w placówkach edukacyjnych. Tej modzie zawdzięczamy min. galerię i kolekcję malarstwa w I Liceum Ogólnokształcącym im. Leona Kruczkowskiego, w Młodzieżowym Domu Kultury nr 1, w szkole podstawowej nr 22. Artyści bezinteresownie przekazywali swoje prace na rzecz tych kolekcji.
Tak było, aż nastał kapitalizm. Nowe ekonomiczne spojrzenie kazało liczyć koszty, znikały pracownie, znikało zainteresowanie mediów i twórcza bezinteresowność.
Tak jak kiedyś przybywało dzieł i galerii, tak teraz zaczęły znikać jedna po drugiej, a wraz z nimi prace. Nie wiadomo co się z nimi stało. Darowane, z bezcennych stały się bezwartościowe. Ceny rynkowe zmusiły artystów do zachowań rynkowych, których sztuka nie znosi. Kapitalizm zabił ducha sztuki.
Uznałam, że najwyższy czas by coś z tym zrobić. W Tychach wciąż mamy duży, choć niedostrzegany i marginalizowany potencjał twórczy. Mamy wielu utalentowanych artystów. To nie są jacyś tam artyści, to twórcy, których dorobek został zweryfikowany przez odbiorców z każdego niemal miejsca świata. Warto by dowiedzieli się o tym tyszanie, by poczuli się dumni z tego, że choć kapitalizm zabił ducha sztuki, nie zabił ducha walki. Silne osobowości nie poddają się łatwo. Zgodnie z powiedzeniem, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni” mogę stwierdzić, że z tej rynkowej próby obronną ręką wyszły kobiety. Biografie artystek, które zaprosiłam do projektu dowodzą, że mając talent, odwagę i wiarę w siebie można przenosić góry. Każda z zaproszonych artystek udowodniła, że można robić swoje po swojemu także w trudnych warunkach, że można odnosić sukcesy mimo przeciwności losu. W tym miejscu muszę wyrazić podziw dla odbiorców sztuki. Widz, choć w nowej rzeczywistości pozostawiony sam sobie, indoktrynowany popkulturową papką, dostrzega różnicę pomiędzy tym, co autentyczne, a tym co jest artystyczną konfekcją. Widzi różnicę i docenia odrębność, indywidualność, rzetelność i autentyzm. To dzięki niemu mogłyśmy wyjść z potyczki z popkulturą zwycięsko.
Zaborcza popkultura wchłania kolejne obszary kultury i marginalizuje artystyczną jakość. To co kiedyś było plakatem dziś jest uznawane za malarstwo. Znak czasu. Czas to pieniądz i nikt rozsądny nie będzie inwestował własnego czasu w malarską głębię. Mimo to tyskie artystki postawiły na wyrafinowany i pracochłonny warsztat, który skutkuje świetnymi pracami. Są doceniane przez kolekcjonerów sztuki z całego świata za umiejętność przełożenia współczesnych treści na język klasycznych technik.
Nasza artystyczna propozycja jest zapisem codziennych obserwacji. Wierne dobrym praktykom, tyskie artystki utrwalają osobistą współczesność. Te historie są lokalne, bo nasze życie jest lokalne. Choć podróżujemy więcej niż kiedyś, historia naszego życia rozgrywa się tutaj, a nie na drugim końcu świata. Nawet jako emigranci sercem jesteśmy tu, gdzie nasze korzenie. Sztuka, którą tworzymy musi opowiadać o naszym tu i teraz, tylko wtedy będzie prawdziwa i wartościowa dla odbiorcy.
Artystyczna i życiowa dojrzałość tyskich artystek pozwala tworzyć prace ważne, a o tym, że są ważne zaświadczają wielbiciele tych prac. Jest tylko jedna recepta na prawdziwą sztukę. Mówi o niej Gombrowicz „…nie wiem dokąd dzieło mnie zaprowadzi, ale gdziekolwiek by mnie zaprowadziło, musi wyrażać mnie i mnie zaspokajać.” Z całą pewnością autorki prezentowanych prac kierują się ta zasadą. Z przyjemnością zapraszam na estetyczną i intelektualna ucztę.
Beata Wąsowska, lipiec 2009
Beata Wąsowska, lipiec 2009
Wernisaż: 1.grudnia 2009 roku w Galerii Pod Dachem Miejskiego Centrum Kultury w Tychach.
Projekt kuratorski Beaty Wąsowskiej.
O tyskim malarstwie. Znak czasu.
Beata Wąsowska
Jeżeli jesteś osobiście ważny, to choćbyś zamieszkiwała w najbardziej konserwatywnym punkcie globu, świadectwo twoje o życiu będzie ważne; ale żaden historyczny magiel nie wyciśnie słów ważnych z ludzi niedojrzałych. Witold Gombrowicz, Dzienniki
Tychy są miastem szczególnym, są fenomenem w kontekście przestrzennym, politycznym, społecznym, kulturowym i technicznym. Powstawały szybko, z rozmachem, jako modernistyczna wizja, nieco zweryfikowana realiami socjalistycznego ustroju. Lawinowo przybywało mieszkań i mieszkańców, a wśród nich artystów. Codzienność miasta zabarwiały mniejszej bądź większej rangi wydarzenia kulturalne, odnotowane przez lokalne media. Ten nie zawsze uświadamiany obieg kultury próbował asymilować młodych i nowych tyszan, którzy przybyli na Górny Śląsk z różnych regionów kraju i musieli zaadaptować się w nowym miejscu.
Sztuka jest tą dziedziną ludzkiej aktywności, która ułatwia asymilację. Szczęśliwie Tychy były przychylne twórczości artystycznej. Tu każdy mógł aktywnie uczestniczyć w kulturze. Były miejsca, środki i ludzie. Animatorzy kultury nie poprzestawali na rutynowych działaniach, często inicjowali i realizowali autorskie ambitne projekty takie jak np. Festiwal Śląska Jesień Gitarowa czy towarzyszący mu konkurs Muzyka w Malarstwie. Mieliśmy Plener Tyski i środowiskowe przeglądy malarstwa. Przybywało galerii sztuki. W Tychach panowała moda na galerie i kolekcje sztuki w placówkach edukacyjnych. Tej modzie zawdzięczamy min. galerię i kolekcję malarstwa w I Liceum Ogólnokształcącym im. Leona Kruczkowskiego, w Młodzieżowym Domu Kultury nr 1, w szkole podstawowej nr 22. Artyści bezinteresownie przekazywali swoje prace na rzecz tych kolekcji.
Tak było, aż nastał kapitalizm. Nowe ekonomiczne spojrzenie kazało liczyć koszty, znikały pracownie, znikało zainteresowanie mediów i twórcza bezinteresowność.
Tak jak kiedyś przybywało dzieł i galerii, tak teraz zaczęły znikać jedna po drugiej, a wraz z nimi prace. Nie wiadomo co się z nimi stało. Darowane, z bezcennych stały się bezwartościowe. Ceny rynkowe zmusiły artystów do zachowań rynkowych, których sztuka nie znosi. Kapitalizm zabił ducha sztuki.
Uznałam, że najwyższy czas by coś z tym zrobić. W Tychach wciąż mamy duży, choć niedostrzegany i marginalizowany potencjał twórczy. Mamy wielu utalentowanych artystów. To nie są jacyś tam artyści, to twórcy, których dorobek został zweryfikowany przez odbiorców z każdego niemal miejsca świata. Warto by dowiedzieli się o tym tyszanie, by poczuli się dumni z tego, że choć kapitalizm zabił ducha sztuki, nie zabił ducha walki. Silne osobowości nie poddają się łatwo. Zgodnie z powiedzeniem, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni” mogę stwierdzić, że z tej rynkowej próby obronną ręką wyszły kobiety. Biografie artystek, które zaprosiłam do projektu dowodzą, że mając talent, odwagę i wiarę w siebie można przenosić góry. Każda z zaproszonych artystek udowodniła, że można robić swoje po swojemu także w trudnych warunkach, że można odnosić sukcesy mimo przeciwności losu. W tym miejscu muszę wyrazić podziw dla odbiorców sztuki. Widz, choć w nowej rzeczywistości pozostawiony sam sobie, indoktrynowany popkulturową papką, dostrzega różnicę pomiędzy tym, co autentyczne, a tym co jest artystyczną konfekcją. Widzi różnicę i docenia odrębność, indywidualność, rzetelność i autentyzm. To dzięki niemu mogłyśmy wyjść z potyczki z popkulturą zwycięsko.
Zaborcza popkultura wchłania kolejne obszary kultury i marginalizuje artystyczną jakość. To co kiedyś było plakatem dziś jest uznawane za malarstwo. Znak czasu. Czas to pieniądz i nikt rozsądny nie będzie inwestował własnego czasu w malarską głębię. Mimo to tyskie artystki postawiły na wyrafinowany i pracochłonny warsztat, który skutkuje świetnymi pracami. Są doceniane przez kolekcjonerów sztuki z całego świata za umiejętność przełożenia współczesnych treści na język klasycznych technik.
Nasza artystyczna propozycja jest zapisem codziennych obserwacji. Wierne dobrym praktykom, tyskie artystki utrwalają osobistą współczesność. Te historie są lokalne, bo nasze życie jest lokalne. Choć podróżujemy więcej niż kiedyś, historia naszego życia rozgrywa się tutaj, a nie na drugim końcu świata. Nawet jako emigranci sercem jesteśmy tu, gdzie nasze korzenie. Sztuka, którą tworzymy musi opowiadać o naszym tu i teraz, tylko wtedy będzie prawdziwa i wartościowa dla odbiorcy.
Artystyczna i życiowa dojrzałość tyskich artystek pozwala tworzyć prace ważne, a o tym, że są ważne zaświadczają wielbiciele tych prac. Jest tylko jedna recepta na prawdziwą sztukę. Mówi o niej Gombrowicz „…nie wiem dokąd dzieło mnie zaprowadzi, ale gdziekolwiek by mnie zaprowadziło, musi wyrażać mnie i mnie zaspokajać.” Z całą pewnością autorki prezentowanych prac kierują się ta zasadą. Z przyjemnością zapraszam na estetyczną i intelektualna ucztę.
Beata Wąsowska, lipiec 2009
Beata Wąsowska, lipiec 2009